sobota, 9 listopada 2013

Nowy mieszkaniec stajni

Kiedy obudziła się następnego dnia, Lizz miała spuchniętą od płaczu twarz. Wyskoczyła z łóżka i szybko się ubrała. Wciągnęła na siebie to co aktualnie znalazło się pod jej ręką i zeszła do kuchni na śniadanie. Miała cichą nadzieję że jeszcze nikt nie wstał i że nie spotka Dann-a. Niestety jednak mężczyzna był już na nogach i akurat robił sobie jajecznicę, nucąc pod nosem jakąś nieznaną dziewczynie piosenkę.
- No proszę, wstałaś już ! – zagadnął do niej mężczyzna, uśmiechając się nonszalancko. Dziewczyna zignorowała jego powitanie, co lekko go poirytowało.
- A Ty co ? Obraziłaś się ? – zapytał zdumiony, jakby nie pamiętał swojego zachowania z wczorajszej nocy. Lizz zmierzyła go tylko wzrokiem z pogardą, nic nie mówiąc.
- No dobra ! Nie chcesz mówić to nie, zrobiłem Ci jajecznicę. – powiedział, podsuwając jej talerz, z parującą, żółtą papką.
- Nic od Ciebie nie chcę. – odparła i odsunęła talerz, chociaż strasznie burczało jej w brzuchu.
- Zachowujesz się jak dziecko. No nic… jak nie chcesz to sam zjem. – odparł, zabierając jej dopiero co postawiony przed nią talerz. Zaczął jeść, starając się jej pokazać że to najlepsza jajecznica jaką jadł.
- Nie wiesz co tracisz. – odparł z pełnymi ustami, aż kawałki jajecznicy zaczęły mu z nich wypadać. Widząc to Lizz, odwróciła się z niesmakiem i postanowiła że dzisiaj nie zje śniadania.
- Jesteś obrzydliwy. – skwitowała z pogardą i zostawiła zdumionego mężczyznę samego w kuchni.
- Starałem się być dla Ciebie miły ! Doceń to. – krzyknął za wychodzącą z domu Lizz, która udała że go nie słyszy.
            Dziewczyna jak zwykle skierowała się do stajni. Postanowiła że tym razem najpierw oporządzi konie, a dopiero późnej pojeździ. Kiedy już miała wchodzić do jednego z boksów, jej uwagę przyciągnął koń stojący na samym końcu stajni. Podeszła do niego i stwierdziła że nigdy wcześniej go tutaj nie widziała. Każde zwierzę które tutaj zamieszkiwało, znała bardzo dobrze, więc nie mogła się pomylić. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym wróciła do boksu, którym miała się zająć i zaczęła pracę. Nie było to wcale łatwe zadanie, ponieważ do wyczyszczenia miała takich dziesięć. Na szczęście niektóre wymagały tylko dościelenia, jednak pięć z nich należało całkowicie oczyścić i wrzucić nową słomę. Zajęło jej to trzy godziny, co w połączeniu z upałem jaki panował na dworze, było mordęgą. Kiedy dziewczyna skończyła była cała mokra. Pot spływał jej dosłownie wszędzie, więc poszła chociaż przemyć twarz, bo na więcej nie mogła sobie pozwolić. Kiedy już trochę się orzeźwiła, usiadła na krześle, żeby trochę odpocząć po wyczerpującej pracy. Zwróciła twarz do słońca i zamknęła oczy, siedziała tak przez chwilę delektując się ciepłem, gdy nagle usłyszała kroki. Otworzyła oczy i z ciekawością spojrzała, kto kręci się przy stajni. Był to przystojny brunet, który wyraźnie podążał w jej stronę. Nie był tak wysoki jak Dann, jednak do najniższych nie należał. Zbliżał się do niej, uśmiechając się przyjaźnie. Kiedy podszedł bliżej dziewczyna od razu zauważyła kolor jego oczu. Był zielony i kojarzył się jej tylko z oczami mężczyzny, który za każdym razem gdy się odezwał, wyprowadzał ją z równowagi. To odkrycie przyprawiło ją o ciarki, jednak odwzajemniła uśmiech nieznajomemu.
- Cześć, piękna pogoda prawda ? – zagadnął  ją chłopak.
- Tak to prawda, jest wspaniała. – odparła Lizz i złapała się na tym że żałowała dziś swojego marnego wyglądu. Po wysiłku, który towarzyszył pracy, była nadal spocona i czerwona na twarzy. Ubranie jakie na sobie miała, było dobrane zupełnie przypadkowo. Więc skończyła w szarych dresowych spodniach oraz czerwoną koszulką z białym misiem. Jej fryzura też pozostawiała wiele do życzenia, ponieważ nawet nie zaprzątnęła sobie głowy żeby uczesać włosy. Kiedy się nad tym zastanawiała, chłopak przyglądał się jej z uśmiechem.
- Jestem Matt. – przedstawił się brunet.
- Matt ? – zapytała zaskoczona.
- Tak, a Ty jesteś… ? – powiedział pytająco.

- Jaaa… jestem Lizz. – odpowiedziała, zastanawiając się czy to jest ten Matt, który zostawił jej wiadomość pod postem na jej blogu. 

7 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział. Dann jest niezmiennie urokliwy - przypomina mi na swój sposób jakieś zwierzę, postać z innego świata, którą jakimś cudem wciśnięto w ludzkie ciało. Może to przez jego brak taktu i nieokrzesanie.

    Ciekawi mnie, jak potoczy się dalsza znajomość Lizz z Mattem... Widać, że przypadek wziął sobie do serca to, by rządzić jej życiem.

    Pozdrawiam,

    Wicca

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie tak chciałam żeby czytelnicy postrzegali Dann-a, bardzo ładnie to ujęłaś ! Jestem z siebie dumna że chociaż jedna osoba to zauważyła :D

    Dziękuję i pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, nie ujmuj tego w ten sposób, bo zacznę myśleć, że jestem jakimś dziwnym czytelnikiem. Drugi raz w ciągu dwóch dni czytam, że zauważyłam coś ważnego, czego nie dostrzegli inni. To zły znak :D

      Usuń
    2. Dlaczego zły :D Ja tam uważam że dobry, bo umiesz się wczuć w opowiadaną historię, nawet jeżeli pisze ją marny pisarz ;)

      Usuń
  3. Jestem niezmiernie ciekawa co potoczy się dalej, codziennie odwiedzam Twojego bloga i każdy post czytam z wielkim zaangażowaniem i zainteresowaniem. Czekam na dalsze losy Lizz :)
    To znowu ja - Szept.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dann'a lubię coraz bardziej . Ma swój urok, pomimo nieokrzesania mnie się kojarzy albo ze zwariowanym doktorkiem albo z nietypowym gentelmenem:p
    Nie wiem dlaczego:p

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Dziękuję za komentarz na moim blogu. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy to piękny szablon, gratuluję. Niestety tekst jest troszkę nieczytelny i musiałam wytężyć swoje marne ślepia, żeby się doczytać. Natomiast co do samego rozdziału to jest całkiem konkretny. Co najważniejsze- zwięzły. Spodobała mi się postać tego Danna, ma coś w sobie. Za to nie spodobał mi się wątek z końmi, nie lubię tych zwierząt. Będę czekać na powiadomienie o kolejnym rozdziale, pozdrawiam i zapraszam ponownie na http://trondgein.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń