czwartek, 7 listopada 2013

Spotkanie

Śniło się jej że leciała. Znów ujrzała pięknie zdobioną, złotą bramę przy której stała tajemnicza postać. Lizz tym razem zauważyła że małe, złote figurki zdobiące bramę przedstawiają malutkie aniołki ustawione w różnych pozycjach. Nie które z nich siedziały, inne leciały, ku górze, były też leżące, nie które nawet wyglądały jakby się modliły, wszystkie jednak były piękne i ten widok zafascynował Lizz. Przed bramą znów stała obrócona plecami do dziewczyny postać i wyciągała rękę w stronę wejścia, jednak brama nadal była zamknięta. Widoczne było że na coś czekała, może chciała przekroczyć wrota, jednak nie wiedziała jak to zrobić. Lizz zaczęła podchodzić do tajemniczej postaci, jednak ona nagle odwróciła się, a zaskoczona dziewczyna po chwili ujrzała... samą siebie. Stała przez chwilę, nie mogąc uwierzyć co przed chwilą odkryła. Już miała coś powiedzieć kiedy usłyszała głos mamy, a sen powoli zaczął ją opuszczać. Dziewczyna stojąca przed bramą rozpłynęła się i Lizz otworzyła oczy.
- Odnaleźli ją, jak mam ją teraz chronić ? - zapytała mama, ale Lizz nie mogła dojrzeć kto jest jej rozmówcą.
- Nic nie rób, widocznie nadszedł czas. - odpowiedział mężczyzna.
- Mamo, z kim rozmawiasz? -zachrypiała dziewczyna, a kobieta podbiegła do jej szpitalnego łóżka.
- Ohhhh... Lizz, obudziłaś się ! - odparła zadowolona mama i zaczęła ją gładzić po policzku.
- Gdzie ja jestem ? Co się stało?- zapytała zdezorientowana dziewczyna i rozejrzała się po pokoju.
- Jesteś w szpitalu, bo miałaś wypadek. - odparł mężczyzna, który wcześniej rozmawiał z mamą.
- A ja jestem Dann, jestem przyjacielem Twojej mamy. - mówiąc to spojrzał wymownie na kobietę, gładzącą swoje dziecko po policzku.
Lizz postanowiła mu się uważnie przyjrzeć. Zdziwiło ją to że mężczyzna twierdził że miał dobre kontakty z jej matką. Dziewczynie wydawało się że mama o wszystkim jej mówi, a z pewnością nie wspominała o żadnym znajomym, a co dopiero o przyjacielu. Spojrzała na niego wyzywająco i od razu rzucił jej się w oczy jego wzrost. Mężczyzna był znacznie wyższy od jej matki, a ona nie należała do niskich kobiet, na oko mógł mieć dwa metry. Z powodu jego wzrostu wiek, był ciężki do określenia, ale patrząc na tryskającą energią twarz, stwierdziła że ma około 25 lat. Miał niesamowity kolor oczu, jasnozielony, co w połączeniu z jego bladą cerą i blond czupryną dawało zadziwiającą mieszankę. W jego wzroku było coś intrygującego, jakby skrywał tajemnicę.
Mężczyzna chyba wyczuł wzrok dziewczyny, bo spoglądał na nią pytająco. Lizz spuściła szybko wzrok i zapytała zaskoczona.
 - Wypadek ?
- Tak, jakaś para, która akurat przechadzała się po lesie, znalazła Cię pod drzewem nieprzytomną, widocznie musiałaś spaść z konia. - odparła mama.
- Ale to nie możliwe... Heban jest spokojnym koniem. - powiedziała cicho dziewczyna.
- Widocznie coś go musiało przestraszyć. Pamiętasz czy coś widziałaś ? - dopytywał się Dann.
- Nie... chyba nie. Nie wiem. - odparła zakłopotana dziewczyna.

- Tak myślałem... - powiedział zamyślony mężczyzna, wpatrując się w szpitalne okno.

3 komentarze:

  1. Coraz bliżej nowy rozdział, ło ho ho ho... :D Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać kilka nowych części zanim wyjadę do rodziców, bo tam w głuszy nie ma internetu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej... to jak wyjedziesz to kto będzie mnie motywował ? :(

    Mam nadzieję że nie na długo ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, tylko 3 dni, a to i tak pod warunkiem, że nie cofnęli mi mojego wolnego, co w mojej robocie jest bardzo prawdopodobne. Uch, jutro czeka mnie jeszcze trucie dupy o to, że znowu byłam na L-4... Mam nadzieję, że nie zobaczę się z kierowniczką :/

      Usuń