Śniło
się jej że leciała. Znów ujrzała pięknie zdobioną, złotą bramę przy której
stała tajemnicza postać. Lizz tym razem zauważyła że małe, złote figurki
zdobiące bramę przedstawiają malutkie aniołki ustawione w różnych pozycjach.
Nie które z nich siedziały, inne leciały, ku górze, były też leżące, nie które
nawet wyglądały jakby się modliły, wszystkie jednak były piękne i ten widok
zafascynował Lizz. Przed bramą znów stała obrócona plecami do dziewczyny postać
i wyciągała rękę w stronę wejścia, jednak brama nadal była zamknięta. Widoczne
było że na coś czekała, może chciała przekroczyć wrota, jednak nie wiedziała
jak to zrobić. Lizz zaczęła podchodzić do tajemniczej postaci, jednak ona nagle
odwróciła się, a zaskoczona dziewczyna po chwili ujrzała... samą siebie. Stała
przez chwilę, nie mogąc uwierzyć co przed chwilą odkryła. Już miała coś
powiedzieć kiedy usłyszała głos mamy, a sen powoli zaczął ją opuszczać.
Dziewczyna stojąca przed bramą rozpłynęła się i Lizz otworzyła oczy.
- Odnaleźli ją, jak
mam ją teraz chronić ? - zapytała mama, ale Lizz nie mogła dojrzeć kto jest jej
rozmówcą.
- Nic nie rób,
widocznie nadszedł czas. - odpowiedział mężczyzna.
- Mamo, z kim
rozmawiasz? -zachrypiała dziewczyna, a kobieta podbiegła do jej szpitalnego
łóżka.
- Ohhhh... Lizz,
obudziłaś się ! - odparła zadowolona mama i zaczęła ją gładzić po policzku.
- Gdzie ja jestem ?
Co się stało?- zapytała zdezorientowana dziewczyna i rozejrzała się po pokoju.
- Jesteś w szpitalu,
bo miałaś wypadek. - odparł mężczyzna, który wcześniej rozmawiał z mamą.
- A ja jestem Dann,
jestem przyjacielem Twojej mamy. - mówiąc to spojrzał wymownie na kobietę,
gładzącą swoje dziecko po policzku.
Lizz
postanowiła mu się uważnie przyjrzeć. Zdziwiło ją to że mężczyzna twierdził że
miał dobre kontakty z jej matką. Dziewczynie wydawało się że mama o wszystkim
jej mówi, a z pewnością nie wspominała o żadnym znajomym, a co dopiero o
przyjacielu. Spojrzała na niego wyzywająco i od razu rzucił jej się w oczy jego
wzrost. Mężczyzna był znacznie wyższy od jej matki, a ona nie należała do
niskich kobiet, na oko mógł mieć dwa metry. Z powodu jego wzrostu wiek, był ciężki do określenia,
ale patrząc na tryskającą energią twarz, stwierdziła że ma około 25 lat. Miał niesamowity kolor oczu,
jasnozielony, co w połączeniu z jego bladą cerą i blond czupryną dawało
zadziwiającą mieszankę. W jego wzroku było coś intrygującego, jakby skrywał
tajemnicę.
Mężczyzna
chyba wyczuł wzrok dziewczyny, bo spoglądał na nią pytająco. Lizz spuściła
szybko wzrok i zapytała zaskoczona.
- Wypadek ?
- Tak, jakaś para,
która akurat przechadzała się po lesie, znalazła Cię pod drzewem nieprzytomną,
widocznie musiałaś spaść z konia. - odparła mama.
- Ale to nie
możliwe... Heban jest spokojnym koniem. - powiedziała cicho dziewczyna.
- Widocznie coś go
musiało przestraszyć. Pamiętasz czy coś widziałaś ? - dopytywał się Dann.
- Nie... chyba nie.
Nie wiem. - odparła zakłopotana dziewczyna.
- Tak myślałem... -
powiedział zamyślony mężczyzna, wpatrując się w szpitalne okno.
Coraz bliżej nowy rozdział, ło ho ho ho... :D Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać kilka nowych części zanim wyjadę do rodziców, bo tam w głuszy nie ma internetu.
OdpowiedzUsuńOjej... to jak wyjedziesz to kto będzie mnie motywował ? :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nie na długo ! ;)
Nie, tylko 3 dni, a to i tak pod warunkiem, że nie cofnęli mi mojego wolnego, co w mojej robocie jest bardzo prawdopodobne. Uch, jutro czeka mnie jeszcze trucie dupy o to, że znowu byłam na L-4... Mam nadzieję, że nie zobaczę się z kierowniczką :/
Usuń